Przyzwyczailiśmy się do sytuacji, w której „źródłem” codziennej wody pitnej są dla nas głównie butelki plastikowe. Wygoda, przyzwyczajenia i obawa co do jakości wody z kranu sprawiają, iż wciąż niewielu Polaków napełnia szklanki wodą prosto z sieci. Ale czy nasze lęki dotyczące kranówki są naprawdę uzasadnione?
Najkrótsza odpowiedź na ten dylemat brzmi: nie, nie mamy się czego obawiać. Woda z kranu musi spełniać wszelkie normy czystości i jakości, zarówno pod względem mikrobiologicznym, jak i z punktu widzenia zawartości składników mineralnych. Obowiązują nas w tej kwestii bardzo wyśrubowane normy unijne, a same unijne środki, wraz z inwestycjami samorządów sprawiły, że przez ostatnie kilkanaście lat jakość samej sieci przesyłowej czy stacji uzdatniania wody poszła mocno w górę.
Kranówka czy mineralna?
Do najważniejszych zalet wody butelkowanej należy zawartość cennych dla organizmu minerałów. Woda z kranu ma ich zdecydowanie mniej… ale tylko teoretycznie. Większość bowiem sprzedawanej w naszym kraju wody to tzw. woda źródlana. Według formalnej definicji ma ona poniżej 1000 mg minerałów w litrze, a taką zawartość pierwiastków spotkamy równie dobrze w ujęciach dla wodociągów największych miast! Warto czytać etykiety kupowanych wód, by następnie porównać je ze średnimi wartościami mineralizacji kranówki. Możemy się niemiło zaskoczyć – ale i uświadomić sobie, jak bardzo przepłacamy kupując wodę w butelkach.
Drugą często pojawiającą się wątpliwością jest obawa o stan mikrobiologiczny wody z wodociągu. W skrócie – wiemy, że woda z butelki jest „czysta”, a nie mamy pewności co do skutków zdrowotnych picia wody z kranu. Tu jednak również obowiązują wysokie normy, które niemal do zera eliminują ryzyko wystąpienia w wodzie bakterii czy wirusów. Przykładowo, wodociągi warszawskie korzystają ze wsparcia… małż. Zwierzęta te bowiem w naturalnych warunkach w razie wystąpienia skażenia zamykają swoje skorupy. Ich wysoka wrażliwość na zanieczyszczenia jest wykorzystywana jako gwarant jakości wody w stolicy. Biomonitoring na najwyższym poziomie!
Coś dobrego dla planety
Aktywiści ekologiczni często zaznaczają, iż producenci wody nie produkują w rzeczywistości wody, ale plastik. Butelki wody mineralnej wykonane są zwykle z PET, czyli materiału łatwo nadającego się do ponownego przetworzenia, ale mimo wszystko kupując wodę butelkowaną przyczyniamy się do zwiększenia skali produkcji plastiku. Butelka po wodzie 1, 5 l wazy ok. 45 g. Zatem jeśli nasza rodzina wypija codziennie zawartość jednej takiej butelki, rocznie „produkujemy” aż 15 kilogramów plastiku! Każde zatem ograniczenie kupowania wody w butelkach i zastępowanie jej kranówką daje zauważalny efekt z punktu widzenia ilości odpadów i emisji gazów cieplarnianych.
Z bąbelkami poproszę!
Argumentem często podnoszonym przez zwolenników wody butelkowanej jest jej nasycenie dwutlenkiem węgla. To prawda – w końcu z kranu nie popłynie nam woda gazowana! Na szczęście istnieją sposoby na gazowaną kranówkę. Kiedyś mieliśmy syfony, dziś furorę robią SodaStream i podobne urządzenia. Pozwalają one, dzięki wymiennym „nabojom” z CO2, na wysycenie wody z kranu odpowiednią ilością bąbelków. Niestety, koszt takiej wody pozostaje mało konkurencyjny w stosunku do wód butelkowanych. Alternatywą są dystrybutorzy niefabrycznych wkładów z gazem, których znajdziemy choćby na Allegro czy OLX.
Ostatnia mila
Największym wyzwaniem przy podjęciu decyzji o rezygnacji z wody butelkowanej może być kwestia jakości instalacji na ostatnim odcinku – a więc tuż przed i w samym domu odbiorcy. O ile bowiem stacje filtracji czy sieć przesyłowa to w zdecydowanej większości przypadków stosunkowo nowe instalacje, o tyle problemem mogą być… rury w bloku i mieszkaniu. Zwykle sami nie mamy wiedzy, w jakim stanie jest instalacja doprowadzająca wodę bezpośrednio do naszego domu – warto więc sprawdzić w spółdzielni mieszkaniowej czy wspólnocie historię napraw i remontów. Pamiętajmy też, że woda „zastana” zawsze będzie mieć większą tendencję do powstania biologicznych zanieczyszczeń. Zatem rano warto upuścić z rur litr – dwa litry wody przed napełnieniem szklanki. Podobnie postąpmy wracając do domu po urlopie czy weekendzie. Wszystko po to, by mieć pewność, że pijemy świeżą wodę z sieci, nie kilkudniową wodę z domowych rur.